czwartek, 4 kwietnia 2013

Plan B, plan C...

Już pod koniec wakacji zaczęłam się zastanawiać, co dalej? Co będę robić, kiedy skończy się moja uczelniana "kariera". Oczywiście ciągle będę brać fuchy z działki edukacyjnej (tak jak robię to teraz, pracując w duecie z moją siostrą), ale jednak dobrze jest mieć porządny plan B, a w sumie nawet plan C, bo jest przecież nasza firma VanillaSpice <3 Ale z zamówieniami cateringowymi bywa różnie, są bardzo pracowite miesiące, są lżejsze. A ja lubię mieć kilka prac, robić różne rzeczy. To mi pomaga zachować higienę psychiczna i sprawia, że się nie nudzę! Nie znoszę się nudzić.

Zaczęłam się więc zastanawiać, czym mogłabym się zająć? Co mnie kręci? Co takiego umiem, albo czego mogę się w miarę szybko nauczyć?

I wpadłam na genialny pomysł: PAZNOKCIE!

Sama zawsze uwielbiałam chodzić do salonu kosmetycznego na manicure i pedicure, patrzeć jak brzydkie staje się ładne :) Godzinami mogłam się zachwycać "nowymi" paznokciami, podsuwać je wszystkim pod oczy i zmuszać do zachwytów!
I zwróciłam też uwagę, że w moim zaprzyjaźnionym salonie (osiedlowym, ale naprawdę fajnym i profesjonalnym) jest zawsze ruch, a zapisywać się trzeba na kilka dni wcześniej, mimo kilku stanowisk dla kosmetyczek.

Nawet zazdrościłam właścicielce, że jest ode mnie kilka dobrych lat młodsza, a ma już tyle doświadczenia, własny salon i uwielbia swoją pracę.

Postanowiłam, że zostanę mobilną manicurzystką i będę odwiedzać klientki w ich domach - z myślą o młodych mamach, zapracowanych bizneswoman, starszych paniach.
Od razu zaczęłam szukać paznokciowych kursów i poinformowałam o swoim pomyśle moją mamę.
Mama wykazała oczekiwany przeze mnie entuzjazm i od razu opowiedziała o pomyśle swojej przyjaciółce.
A przyjaciółka od razu dała mi znać, że w Warszawie jest szkoła - 2 letnia PAŃSTWOWA, która prowadzi studium kosmetyki i że semestr właśnie za moment się zaczyna.

Jak to dobrze rzucić hasło pomiędzy ludzi, czasem w ten sposób przychodzą najlepsze rozwiązania :)

W ciągu kilku godzin zorganizowałam swój odpis świadectwa maturalnego, świstek od lekarza, 2 zdjęcia.
A w ciągu 5 minut stałam się uczennicą szkoły policealnej na kierunku Kosmetyka! jupiiiii!

Moja radość była przeogromna, bo miałam nowy, pasjonujący cel!
Po wyjściu z punktu rekrutacyjnego czułam taką euforię, że mogłam LATAĆ.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz